Prolog
-
Tylko uważaj na siebie kochanie – mówiła do mnie mama przytulając mnie.
-Tak. Nie martw się dam sobie rade.
- Tak, wiem, wiem. Będę tęsknić – ucałowała mnie w
pliczek.
- No Jesse, jesteś moją córką więc dokop tam wszystkim.
– powiedział tata i też mnie uściskał.
Nie lubię
pożegnań, nienawidzę tego, ale wyjazd na studia to jedyna szansa aby wybić się
nad ta małą wioskę w której mieszkam. Ciężko mi pożegnać się z rodziną, ale
cóż… dobrze, że nie mam przyjaciół. Bo wtedy chyba bym nie wyjechała.
- Zadzwoń albo napisz jak dotrzesz już do akademika.
- Oczywiście mamo. Chyba że zapomnę – rodzicielka
spojrzała na mnie oczami pełnymi grozy.
- Daj dziewczynie spokój. Jedzie tam żeby się uczyć a
nie dzwonić do starych.
- Dzięki tato, ale wiesz, że ja tak nie uważam.
- Oczywiście kochanie – uśmiechnął się do mnie
promiennie – Na pewno masz wszystko?
- Tak. A jeśli nie to mama się ucieszy – puściłam do
niego oczko.
- Oj tak, będzie miała pretekst, żeby cie odwiedzić.
–roześmialiśmy się, nawet mama się przyłączyła.
- No dobrze, wskakuj do pociągu, bo już zamykają drzwi
– po raz kolejny mnie ucałowała.
Wzięłam
swoje torby i weszłam do pociągu. Wyszukałam wolny przedział i siadłam koło
okna. Wyjrzałam przez nie aby pomachać jeszcze do rodziców. Pociąg ruszył.
Podniosłam rękę i machałam, mama ocierała łzy a tata mocno ją obejmował.
- Kochamy cię Jesse! – krzyknęła jeszcze mama.
Pociąg
wszedł w zakręt i zniknęli mi z oczu. Usadowiłam się wygodnie na fotelu. Choć
za wygodnie to mi nie było, bo fotele były strasznie twarde. Wyjęłam słuchawki
i telefon. Głowę oparłam o okno i zaczęłam słuchać moich ulubionych kawałków.
Pociąg
zatrzymał się na stacji kolejowej w Nottingham. Tu właśnie będę studiować może i nie jest
to Oxford, ale mi wystarczy są tu bardzo dobre warunki,
a uczelnia też jest bardzo ceniona.
„Wyczołgałam” się ze stacji na ulice, złapałam taksówkę i
udałam się na uniwersytet.
Siedziałam w poczekalni, aż
dyrektor placówki zechce mnie przyjąć. Pod krzesłem schowane miałam moje torby.
Wreszcie usłyszałam te upragnione słowa.
- Panna Grenger! – zawołała
kobieta w średnim wieku, elegancko ubrana, z ciasno spiętym kokiem. – Może pani
wejść – dodała kiedy na nią spojrzałam.
Szybko wstałam i weszłam do gabinetu dyrektora.
Był to przyjemny, mały
gabinecik. Brązowy z kremowymi dodatkami. Za dębowym biurkiem siedział niski
staruszek. Z siwymi włosami. Lekko pomarszczony, ale wyglądał przyjaźnie.
- Witam niech pani usiądzie.
– wskazał ręka krzesło. Usiadłam. – Została pani przyjęta do uniwersytetu, więc
czy coś się stało?
- Ja chciała bym odebrać
klucze od mieszkania. – spojrzał na mnie dziwnie – Kiedy tylko dostałam
potwierdzenie dzwoniłam tu, żeby zarezerwować jeden z lepszych akademików, tych
podobnych do mieszkań. Została nawet wpłacona kwota za pierwsze trzy miesiące.
- Zaraz sprawdzę – powiedział
i spojrzał w swój nowiutki komputer. – O jeny. Faktycznie. Bardzo panią
przepraszam, nie mam pojęcia jak do tego doszło.
- Ale do czego?
- Miała pani rezerwacje jako
pierwsza, ale wszystkie domki są już zajęte. Musieli panią pominąć
rozmieszczając uczniów.
- Chyba jaja se pan ze mnie
robi! – krzyknęłam, ale szubko się zrehabilitowałam – Przepraszam poniosło
mnie. Ale jak to jest możliwe? Na pewno nie ma jakiś wolnych miejsc?
- Niestety. – powiedział
patrząc na mnie przepraszająco.
Oparłam się ciężko o oparcie krzesła i westchnęłam. Gdzie ja
teraz znajdę miejsce. Tydzień przed rozpoczęciem roku? Co ja wygaduje! Nie stać
mnie nawet, żeby wynająć jakieś mieszkanie. To okropne! Wszystkie moje marzenia
poszły w diabły. Co ja teraz zrobię?
- Jest pewne rozwiązanie, ale
to trochę nie humanistyczne. – spojrzał na mnie z nad komputera w którym non
stop coś klikał.
- Niech pan mówi. Jestem
godowa na wszystko. – powiedziałam
przechylając się w jego stronę.
- Mamy dwa domki sześcio osobowe i jeden jest zajęty a
w drugim brakuje jednej osoby. – znów spojrzał na mnie pytająco.
- Czyli mogłabym tam zamieszkać? – spytałam pełna
nadziei.
- Tak tylko… Problem jest taki, że mieszka tam pięcioro
chłopców.
Chłopców?!
O Boże! Ale muszę się zgodzić nie mam innego wyjścia. Inaczej będę musiała
wracać do tej wsi zabitej czterema deskami.
- Zgadzam się – powiedziałam pewnie.
- Jesteś całkowicie pewna?
- Tak. Nie mam innego wyjścia.
- W takim razie zaprowadzę panią do nowego mieszkania.
– uśmiechnął się i wstał za biurka.
Okej :) zaczynamy!! Mam nadzieje, że nie zanudziłam Was tym Prologiem, ale musiałam wprowadzić nas do kolejnych rozdziałów.
Zachęcam do komentowania xD
A to nasza Jesse :) tylko ciut za bardzo opalona, no trudno przeżyjemy...
Zapowiada się ciekawie i z przyjemnością będę tu wpadać ;)
OdpowiedzUsuńJeden domek z nimi ? ;) no ciekawie, ciekawie ;)
Zapraszam do siebie:
i-will-try-to-fix-you-angel.blogspot.com
Hymm... jest dobrze :) Faktycznie jeden domek z chłopakami...
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy od razu się polubią czy trochę to potrwa
Ciekawy początek ;) Pisz pierwszy rozdział! Zapraszam do mnie: the-sun-goes-down-the-stars-come-out.blogspot. com >.< Zostawiasz swój komentarz? Byłabym wdzięczna
OdpowiedzUsuń