środa, 9 lipca 2014

Prolog


        - Tylko uważaj na siebie kochanie – mówiła do mnie mama przytulając mnie.
-Tak. Nie martw się dam sobie rade.
- Tak, wiem, wiem. Będę tęsknić – ucałowała mnie w pliczek.
- No Jesse, jesteś moją córką więc dokop tam wszystkim. – powiedział tata i też mnie uściskał.
         Nie lubię pożegnań, nienawidzę tego, ale wyjazd na studia to jedyna szansa aby wybić się nad ta małą wioskę w której mieszkam. Ciężko mi pożegnać się z rodziną, ale cóż… dobrze, że nie mam przyjaciół. Bo wtedy chyba bym nie wyjechała.
- Zadzwoń albo napisz jak dotrzesz już do akademika.
- Oczywiście mamo. Chyba że zapomnę – rodzicielka spojrzała na mnie oczami pełnymi grozy.
- Daj dziewczynie spokój. Jedzie tam żeby się uczyć a nie dzwonić do starych.
- Dzięki tato, ale wiesz, że ja tak  nie uważam.
- Oczywiście kochanie – uśmiechnął się do mnie promiennie – Na pewno masz wszystko?
- Tak. A jeśli nie to mama się ucieszy – puściłam do niego oczko.
- Oj tak, będzie miała pretekst, żeby cie odwiedzić. –roześmialiśmy się, nawet mama się przyłączyła.
- No dobrze, wskakuj do pociągu, bo już zamykają drzwi – po raz kolejny mnie ucałowała.
         Wzięłam swoje torby i weszłam do pociągu. Wyszukałam wolny przedział i siadłam koło okna. Wyjrzałam przez nie aby pomachać jeszcze do rodziców. Pociąg ruszył. Podniosłam rękę i machałam, mama ocierała łzy a tata mocno ją obejmował.
- Kochamy cię Jesse! – krzyknęła jeszcze mama.
         Pociąg wszedł w zakręt i zniknęli mi z oczu. Usadowiłam się wygodnie na fotelu. Choć za wygodnie to mi nie było, bo fotele były strasznie twarde. Wyjęłam słuchawki i telefon. Głowę oparłam o okno i zaczęłam słuchać moich ulubionych kawałków.
         Pociąg zatrzymał się na stacji kolejowej w Nottingham. Tu właśnie będę studiować może i nie jest to Oxford, ale mi wystarczy są tu bardzo dobre warunki, a uczelnia też jest bardzo ceniona.
         „Wyczołgałam” się ze stacji na ulice, złapałam taksówkę i udałam się na uniwersytet.
Siedziałam w poczekalni, aż dyrektor placówki zechce mnie przyjąć. Pod krzesłem schowane miałam moje torby. Wreszcie usłyszałam te upragnione słowa.
- Panna Grenger! – zawołała kobieta w średnim wieku, elegancko ubrana, z ciasno spiętym kokiem. – Może pani wejść – dodała kiedy na nią spojrzałam.
         Szybko wstałam i weszłam do gabinetu dyrektora.
Był to przyjemny, mały gabinecik. Brązowy z kremowymi dodatkami. Za dębowym biurkiem siedział niski staruszek. Z siwymi włosami. Lekko pomarszczony, ale wyglądał przyjaźnie.
- Witam niech pani usiądzie. – wskazał ręka krzesło. Usiadłam. – Została pani przyjęta do uniwersytetu, więc czy coś się stało?
- Ja chciała bym odebrać klucze od mieszkania. – spojrzał na mnie dziwnie – Kiedy tylko dostałam potwierdzenie dzwoniłam tu, żeby zarezerwować jeden z lepszych akademików, tych podobnych do mieszkań. Została nawet wpłacona kwota za pierwsze trzy miesiące.
- Zaraz sprawdzę – powiedział i spojrzał w swój nowiutki komputer. – O jeny. Faktycznie. Bardzo panią przepraszam, nie mam pojęcia jak do tego doszło.
- Ale do czego?
- Miała pani rezerwacje jako pierwsza, ale wszystkie domki są już zajęte. Musieli panią pominąć rozmieszczając uczniów.
- Chyba jaja se pan ze mnie robi! – krzyknęłam, ale szubko się zrehabilitowałam – Przepraszam poniosło mnie. Ale jak to jest możliwe? Na pewno nie ma jakiś wolnych miejsc?
- Niestety. – powiedział patrząc na mnie przepraszająco.
         Oparłam się ciężko o oparcie krzesła i westchnęłam. Gdzie ja teraz znajdę miejsce. Tydzień przed rozpoczęciem roku? Co ja wygaduje! Nie stać mnie nawet, żeby wynająć jakieś mieszkanie. To okropne! Wszystkie moje marzenia poszły w diabły. Co ja teraz zrobię?
- Jest pewne rozwiązanie, ale to trochę nie humanistyczne. – spojrzał na mnie z nad komputera w którym non stop coś klikał.
- Niech pan mówi. Jestem godowa na wszystko.  – powiedziałam przechylając się w jego stronę.
- Mamy dwa domki sześcio osobowe i jeden jest zajęty a w drugim brakuje jednej osoby. – znów spojrzał na mnie pytająco.
- Czyli mogłabym tam zamieszkać? – spytałam pełna nadziei.
- Tak tylko… Problem jest taki, że mieszka tam pięcioro chłopców.
         Chłopców?! O Boże! Ale muszę się zgodzić nie mam innego wyjścia. Inaczej będę musiała wracać do tej wsi zabitej czterema deskami.
- Zgadzam się – powiedziałam pewnie.
- Jesteś całkowicie pewna?
- Tak. Nie mam innego wyjścia.

- W takim razie zaprowadzę panią do nowego mieszkania. – uśmiechnął się i wstał za biurka.



Okej :) zaczynamy!! Mam nadzieje, że nie zanudziłam Was tym Prologiem, ale musiałam wprowadzić nas do kolejnych rozdziałów. 
Zachęcam do komentowania xD

 
A to nasza Jesse :) tylko ciut za bardzo opalona, no trudno przeżyjemy...

3 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie i z przyjemnością będę tu wpadać ;)
    Jeden domek z nimi ? ;) no ciekawie, ciekawie ;)

    Zapraszam do siebie:
    i-will-try-to-fix-you-angel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hymm... jest dobrze :) Faktycznie jeden domek z chłopakami...
    Ciekawa jestem czy od razu się polubią czy trochę to potrwa

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy początek ;) Pisz pierwszy rozdział! Zapraszam do mnie: the-sun-goes-down-the-stars-come-out.blogspot. com >.< Zostawiasz swój komentarz? Byłabym wdzięczna

    OdpowiedzUsuń