sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 1

         Stanęłam wraz z panem McFlay’em, bo tak miał na nazwisko dyrektor uniwersytetu, przed dość sporym jedno piętrowym domkiem. Zielony dach, białe ściany, standard.
Staruszek zapukał do drzwi. Otworzył mu wysoki, bardzo przystojny mulat. Kiedy w drzwiach zobaczył profesora jego brązowe tęczówki mocno się rozszerzyły.
- To nie my. Naprawdę ta im…
- O czym pan mówi? – spytał dyrektor sarkastycznie – Nie o tym przyszedłem rozmawiać. – mulat odetchnął głośno.
- Więc o czym?
- W papierkowej robocie wystąpił błąd. – chłopak spojrzał na niego zdziwiony. – I panna Grenger nie została uwzględniona w rozpisce domów. A ponieważ czynsz ma już opłacony nie możemy jej wyrzucić.
- Iii…? – dopytywał.
- Niema innego wyjścia. Panna Grenger zamieszka z wami.
- Co?! Przecież to dziewczyna!
- Nie jestem ślepy panie Kaneswaran! Potrawie odróżnić mężczyznę od kobiety.
- Ale panie dyrektorze…
- Cieszę się, że się pan zgadza. – wszedł do środka pomijając chłopaka i gestem zaprosił mnie do środka. Chwyciłam torby i weszłam. Kierowałam się za panem McFlay’em do salonu.
- Witam chłopcy. – zaczął – Przedstawiam pannę Grenger, która na nieszczęście swoje, jest zmuszona mieszkać z takimi bałaganiarzami jak  wy.
         Wszyscy zaczęli głośno protestować, tylko jeden chłopak z full cap’em na głowie przyglądał mi się uważnie. Świdrował mnie swoimi zielono-niebieskimi tęczówkami.
- Życzę ci powodzenia – powiedział dyrektor i wyszedł. Słychać było jak zamyka drzwi wejściowe.
         No pięknie. Pięcioro chłopaków i jedna dziewczyna, to na pewno będzie udany rok… już to widzę.
Wszyscy patrzyli na mnie jak na trędowatą, w sumie to mi to nie przeszkadza. Jako samotnica przywykłam do tego w liceum. Nie przyjechałam tu, żeby się zaprzyjaźnić z tymi chłopakami, tym bardziej, że oni chyba tez nie są zadowoleni z mojej obecności.
Ale przedstawić się wypada.
- Jestem Jesse – powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
         Zignorowali to odwracając się z powrotem w kierunku telewizora.
No i super. Nie będę ich błagać, żeby się przedstawili, mam to gdzieś. Chwyciłam moje torby i odwróciłam się aby wejść na piętro i znaleźć jakiś wolny pokój.
- Zaczekaj – usłyszałam. Odwróciłam głowę by spojrzeć na mulata. – Jestem Siva. Pomogę ci z tymi torbami – uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuje, ale sobie poradzę. Powiedz mi tylko gdzie mogę je zanieść.
- Nie przesadzaj, może i zaczęło się źle, ale pomagamy kobietą w potrzebie – odezwał się chłopak siedzący na fotelu. Miał przepiękne niebieskie oczy i jasno brązowe loczki. Podszedł wziął ode mnie torbę i podał ją Sivie, potem sięgnął po drugą trochę mniejszą i skierował się na schody. – A tak w ogóle to jestem Jay.
         Loczek z mulatem zaczęli wspinać się po schodach więc ruszyłam za nimi. Otworzyli drzwi drugiego pokoju po prawej stronie piętra. Weszli i położyli walizki na łóżku. Podziękowałam im, więc wyszli.
         Pokoik był śliczny, po mimo, że mały. Już wiem czemu chłopcy go nie chcieli. Miał fioletowe ściany i jasno różowe zasłony. Białe meble czyli biurko z lampką, dwie półki i jedną dużą szafę. Dwuosobowe łóżko też obecnie miało białą pościel a koło niego znajdował się mały stolik z lampką nocną. Nie wiem czy stolik był bardziej biały czy bardziej kremowy.
Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tu na pewno będę się dobrze czuła.
Podeszłam do torby, by móc się rozpakować. Na półki położyłam książki jakie ze sobą zabrałam, parę encyklopedii i jakieś czytadła, żebym się nie nudziła. Z mniejszej torby wyjęłam też buty, trampki, adidasy, baletki i moje kochane czarne szpilki z platformą. Zaczęłam wyjmować ciuchy z dużej torby i układać je w szafie, ale przerwałam bo musiałam skorzystać z toalety.
         Wyszłam z pokoju i skręciłam na schody, i doszło do mnie, że jeszcze nie wiem gdzie znajduję się owe pomieszczenie. Głupio będzie pytać się chłopaków, ale chyba nie mam innego wyjścia.
Zeszłam po schodach i weszłam do małego saloniku, jak na złość nie siedział tam ani Jay ani Siva. Miałam utrudnione zadanie.
- Przepraszam… - zaczęłam
- Tom, jeśli o to chodzi – powiedział odwracając się w moją stronę. Jego oczy miały kolor cap ucina, ciemno brązowe włosy prawie czarne, opalone ciało. Był naprawdę przystojny.
- Miło mi, ale – nie wiedziałam jak zacząć – Szukam… - uniósł jedną ze swoich szerokich brwi – Czy mógłbyś powiedzieć mi gdzie jest toaleta? – wypaliłam w końcu. Wyraźnie go to rozbawiło, bo zachichotał pod nosem.
- Jasne – wstał z kanapy i poprowadził do pomieszczenia znajdującego się na końcu korytarza po lewej stronie.
- U góry nie ma? – spytałam z nadzieją, niestety on zaprzeczył – Dziękuje – powiedziałam wchodząc do łazienki.
        po skorzystaniu otworzyłam drzwi pomieszczenia i usłyszałam głośne aałł. Szybko je cofnęłam i wysunęłam głowę za nich by zobaczyć co się stało. Stał tam dobrze zbudowany łysy chłopak z dwudniowym zarostem. Trzymał się rękoma za nos.
- Boże przepraszam! – zawołałam i podeszłam do niego – Tak mi przykro. Naprawdę nie chciałam – spojrzałam w jego zielono-niebieskie oczy.
- Nie ma sprawy – powiedział wciąż trzymając bolącą część ciała – tylko czemu to zawsze muszę być ja?
- Nie rozumiem – powiedziałam zbita z tropu.
- Ostatnio z drzwi przywalił mi Tom, a jako pierwszy Nathan, masakra – powiedział i wyminął mnie, sam wchodząc do WC
         Nathan to na pewno ten chłopak który mi się przyglądał, bo właśnie jego imienia nie znam. Oj był on czarujący jak tak siedział podparty na swoich kolana i w tym full cap’ie. Boże co ja wygaduje?!
         Skończyłam rozpakowywanie i położyłam się na łóżku. Moje domowe jest dużo wygodniejsze. I co teraz robić? Nie zejdę do salonu, bo chłopacy pewnie nie ucieszą się z mojego towarzystwa. Chętnie bym pobiegała, ale gdzie? Jest tutaj bieżnia? Tak! Przecież ją widziałam, tylko jak tam dojść?
Wyjrzałam przez okno słońce już zachodziło i chyba wiało, bo gałęzie drzew mocno się poruszały. Ubrałam więc leginsy i przedłużaną bluzkę z krótkim rękawkiem. Do sportowej torby spakowałam ręcznik i ciuchy na zmianę.
         Poszłam do salonu, by po raz kolejny poprosić domowników o pomoc w odnalezieniu celu. Siedziała tam ich czwórka. Chrząknęłam głośno, wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Wiecie może gdzie znajduje się stadion?
- Tak, ale nie jestem pewny czy tam trafisz – powiedział Tom, a reszta się roześmiała, zapewne powiedział im jak musiałam prosić go o pomoc w znalezieniu łazienki.
- Nie przejmuj się dostałam stypendium z geografii – fuknęłam – Powiedźcie chociaż w jakim kierunku.

- Ja cie zaprowadzę – poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu.

---------------
I jak? Co o tym myślicie?
Mi osobiście się podoba... starałam się, żeby było zabawnie, ale nie jestem pewna czy wyszło...?
Rozdział miał być dopiero 20 lipca, ale nie mogłam się powstrzymać :)
Proszę wyrażajcie swoje opinie w komentarzach =)

3 komentarze:

  1. A więc mi się podoba ;)
    Było zabawnie ;)
    Biedny Maxiu dostał drzwiami :( hua hua hua hua ^.^
    Ten ktoś to Nath prawda ? Powiedz, że Nath *.*

    Czekam na nn ♥

    Weny ♥

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohoho :) zabawnie było, nawet bardzo. Czy Tom jest nie miły czy tylko mi się tak wydaje..?
    Do Do zobaczenia w nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też się podoba :3 Chłopcy są trochę niemili ale cóż... Czekam na nexta ;)

    the-sun-goes-down-the-stars-come-out.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń