Rozdział 3
Obudziłam się wraz ze wschodem słońca.
Bolał mnie kręgosłup, ale czułam się wyspana. Przeciągnęłam się by choć trochę
pozbyć się bólu. Wyszukałam strój na dzisiejszy dzień i zeszłam do toalety.
Szybki, chłodny
prysznic na orzeźwienie, tusz do rzęs, błyszczyk i gotowe.
Z powrotem
weszłam do pokoju aby pościelić łóżko i schować w nim piżamę.
Zeszłam do kuchni, żeby przygotować
sobie śniadanie. Podśpiewując otworzyłam lodówkę, a moje oczy aż się
rozszerzyły. Była kompletnie pusta, no nie wliczając masła i trzech opakowań
sera. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszych słów Sivy żyj, pij i jedz ser. Westchnęłam
zamykając urządzenie. Chyba czas na zakupy.
Poszłam do
pokoju po portfel i wyszłam z domu.
Nie wiedziałam do końca w którą stronę,
najwyżej trochę pobłądzę, pomyślałam.
Na szczęście
odnalezienie sklepu nie zajęło mi
szczególnie dużo czasu. Zrobiłam zakupy mając nadzieje, że niczego nie
zapomniałam i wyszłam. No, teraz dopiero zaczęły się schody. Kompletnie nie
wiedziałam w którą stronę mam iść. Próbowałam przypomnieć sobie jak tu się
znalazłam, ale bezskutecznie. Błądziłam chwile po czymś w stylu parku, aż
ujrzałam dwa boiska i stadion. Nareszcie! Teraz już wiem jak wrócić, ucieszyłam
się.
Weszłam do domu i skierowałam się do
kuchni gdzie znalazłam objadających się kanapkami z serem chłopaków. Mimo
wolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Przywitała się z nim, ale zignorowali to.
Czyżbyśmy wracali do początków?
Zaczęłam
wyciągać zakupy z reklamówek i wkładać je do lodówki. Kątem oka zauważyłam, że
reszta mi się przygląda. Widziałam ich zaskoczone miny. Sprawiali wrażeni jakby
za chwile mieli rzucić się na to jedzenie.
Uśmiechając się
pod nosem wyszukałam z szafki miseczkę. Wsypałam do niej płatków i zalałam
mlekiem. Chwyciłam swoje śniadanie i usiadłam przy stole tak, aby każdy z nich
mógł mnie zobaczyć. Zaczęłam jeść, a oni śledzili każdy ruch mojej ręki.
- Jeżeli nie
będziecie odpowiadać na moje pytania i przywitania możecie zapomnieć –
powiedziałam przełykając czekoladowe kulki.
- Przepraszamy - powiedzieli wszyscy razem posępnie.
- Dobra jedzcie
– wszyscy rzucili się na lodówkę wyjmując z niej potrzebne produkty, a ja
śmiałam się z nich.
W końcu wszyscy siedzieliśmy przy stole jedząc
coś normalnego, a nie ser. Nawet Siva się skusił, a jest wielkim smakoszem
sera.
- Co
studiujecie? – spytałam przerywając ciszę.
- W sumie
wszyscy muzykę, tylko Tom geografie – odpowiedział mi Jay.
- Muzykę? Wow.
To trochę mało przyszłościowy kierunek – stwierdziłam, ale oni uśmiechnęli się
do siebie.
- A ty mądralo?
– skwitował mnie Max.
- Prawo –
odpowiedziałam dumnie.
- Uuu pani
sędzia – roześmiali się
- Nie. Prawnik.
– uściśliłam – Sędzia to zbyt ryzykowny zawód, biorąc pod uwagę dzisiejsze
mafie i broń jakiej używają. Na prokuratorach i sędziach mszczą się
najbardziej, dlatego wolę być obrońcą – powiedziałam i spojrzałam na nich.
Wszyscy mieli szeroko otwarte oczy i buzę. Zarumieniłam się, zdając sobie
sprawę, że za bardzo się rozgadałam.
- Przepraszam –
szepnęłam i wyszłam z kuchni z miska niedokończonych płatków.
Zamknęłam się w pokoju i tam
dokończyłam śniadanie.
Ale się przed
nimi wygłupiłam. Teraz będą mnie mieli za zbzikowaną nastolatkę, która za dużo
wie. Boże, czy ja muszę tyle mówić? To czasem jest moje przekleństwo. Teraz na
pewno się ze mnie śmieją.
Dokończyłam płatki i po cichu zeszłam
na duł aby umyć miseczkę. Po wykonaniu tej czynności na palcach wyszłam z
kuchni. Już wspinałam się po schodach kiedy moją talie obięły silne ręce.
Uniosły moje ciało do góry. Spojrzałam na twarz oprawcy i ujrzałam roześmianego
Nathana. Zaczął ze mną zbiegać po schodach wybiegł na podwórko gdzie stała już
trójka chłopaków. Równie rozbawionych jak on.
- No moja droga
– powiedział Tom – Chcemy się odwdzięczyć za śniadanie, więc bierzemy cie na
spacer. –
Poczułam jak
Nathan kładzie mnie na podłogę. Kiedy już bosymi palcami dotknęłam zimnego
piasku udało mi się jakoś obrócić i z powrotem skoczyłam na chłopaka. Złapał
mnie zręcznie jedną rękę trzymając na moich plecach drugą na moim udzie. Nogi
obwinęłam na jego pasie zahaczając stopami tak, żebym nie spadła.
- Mmm widzie,
że lubisz się do mnie przytulać – usłyszałam szept chłopaka.
- Nie –
zaprzeczyłam – Po prostu porwaliście mnie z domu i nie mam na sobie butów. Więc
teraz musisz zanieść mnie z powrotem.
- Uwaga lecą
buty!! – usłyszałam głos Max’a dobiegający jeszcze z domu, a zaraz potem użalam
moje czarne baletki lecące w powietrzu. Jeden bucik złapał Jay a drugi Tom.
- Już nie masz
się czym martwić – zaśmiali się chłopcy.
Jay wsunął mi jednego na nogę, a Nath
puścił mnie. Spadłam na dwie nogi prawie się przewracając. Tom rzucił w mnie
drugim butem.
- Auł –
szepnęłam, ale chłopacy musieli to usłyszeć bo się roześmiali. Otrzepałam druga
stopę z piasku i ubrałam drugą baletkę. Wyprostowałam się i czekałam, aż zwrócą
na mnie uwagę, kiedy to zrobili zaczęłam mówić – Jesteście bandą
niedorozwiniętych dużych dzieci. Zachowujecie się gorzej niż rozpieszczone
dzieciaki w przedszkolu. Mam was dość! – krzyknęłam ostatnie zdanie i odwróciłam
się w kierunku domu.
Już prawie
otwierałam drzwi, ale znowu czyjeś ręce złapały mnie w pasie, obkręciły i
zarzuciły przez ramię jak worek paszy dla kur. Krzyknęłam oburzona ich
zachowaniem.
- W tej chwili
mnie puść Nathan! – zawołałam po rozpoznaniu czerwonej koszulki, idealnie
opinającej się na jego łopatkach. Nawet plecy mniam wspaniałe. – Jeżeli tego
nie zrobisz…
- Spokojnie –
powiedział i poklepał mnie po udzie które znajdowało się koło jego głowy –
jeśli spadniesz to się połamiesz nic więcej ci nie grozi. – jak na komendę
przestałam się szamotać.
- Podziałało –
zaśmiał się Siva.
- To wcale nie
jest śmieszne – skomentowałam – Nie życzę sobie…
- Nas naprawdę
nie obchodzi co ty sobie życzysz – przerwał mi Tom – Po prostu chcemy ci się
odwdzięczyć i nie przeszkodzisz nam w tym. – to mnie uciszyło, już z nimi nie
rozmawiałam. Po prostu dyndałam na plecach Nath’a.
Przysłuchiwałam się rozmowie prowadzonej przez
chłopaków i kreśliłam kółka, i kwadraty na plecach niosącego mnie bruneta.
- Możesz
przestać – wydarł się w końcu na mnie.
- Mogę –
powiedziała i przestałam, ale kiedy usłyszałam jego odetchniecie dodałam – Ale
nie chce – i dalej zaczęłam „jeździć” po jego plecach.
- Jeżeli nie
skończysz zrzucę cie na ziemnie.
- Proszę
bardzo. – poczułam jak łapie mnie za nogi i biodra – Dobra, dobra! – zawołałam
– Zrób to delikatnie. Przestane, ale naprawdę połóż mnie już na stabilne
podłoże. – roześmiali się a Nathan faktycznie ostrożnie mnie postawił.
- Proszę bardzo
jaśnie pani.
- Dzięki.
Staliśmy
poza terenem uniwersytetu w jakiejś mało zadbanej dzielnicy. Było tu pełno
kontenerów na śmieci z który zawartość aż się wylewała. Cud, że jeszcze tu nie
śmierdzi. Jak w ogóle ludzie mogą tu mieszkać i dopuścić do czegoś takiego?
- Daleko
jeszcze - odezwałam się z obrzydzeniem kiedy dogoniłam chłopaków, którzy
zostawili mnie samą tam gdzie postawili.
- Nie,
właściwie już jesteśmy – powiedział Siva skręcając w nieco bardziej zadbaną
uliczkę.
-----------------------------
Hej, hej! :)
Witam Was kochani! Jak tam wakacje? W końcu pierwszy miesiąc już za nami... jak szkoda. czemu w ogóle do szkoły chodzimy 10 miesięcy a wakacje trwają tylko 2?
A tak właściwie jak podoba się rozdział?
Jesteście ciekawi co przygotowali chłopcy?
No to kończę do zobaczenia w następnym rozdziale.
Buźka :*
PS. Wiem, że chłopcy nie studiowali muzyki (nie wszyscy) ale tak mi to przypasowało xD
Haha ;) jestem pierwsza!
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału... jest WSPANIAŁY *.* jak ja zazdroszczę ci talentu! Ciekawi mnie co chłopcy przygotowali... Pisz szybko następny!
the-sun-goes-down-the-stars-come-out.blogspot.com
Dziękuj Ci! :* Bardzo mi miło, że doceniasz moją prace :)
UsuńMam nadzieje, że się ucieszysz kiedy się dowiesz będzie romantycznie i bloeśnię xD
Superaśny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy Nathan ją lubi czy jednak nie..? Nadaje sprzeczne sprzeczne sygnały. Serio dyndała mu na plecach?! Haha, też chce xD
Super rozdział :) Ahh ci chłopcy
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny